Zadławienie nierzadko staje się przyczyną śmierci. Kawałek pożywienia lub małego przedmiotu może całkowicie zablokować tchawicę, co uniemożliwia swobodne oddychanie oraz doprowadzanie tlenu do mózgu i innych organów. W razie nieuzyskania natychmiastowej pomocy, poszkodowany może ulec niedotlenieniu, które kończy się kalectwem lub zgonem.
Przyczyny zadławień
Do zadławienia może dojść w najmniej oczekiwanym momencie. Z reguły przyczyną jest łapczywe spożywanie pokarmów, najczęściej przeplatane mówieniem. Powoduje to, że żywność w momencie przełykania, zamiast do przełyku, trafia do górnych dróg oddechowych. Dzieje się tak, ponieważ w początkowych partiach układy pokarmowy i oddechowy mają wspólną część – gardło. Z tego miejsca pożywienie znajdujące się w jamie ustnej może przedostać się przez przełyk do żołądka bądź przez krtań do tchawicy. Druga sytuacja stanowi zagrożenie dla życia. Aby do tego nie dochodziło, nasz organizm posiada odpowiednie zabezpieczenie – swego rodzaju blokadę.
– Jest to chrząstka krtani zwana nagłośnią, która w momencie przełykania pokarmu zamyka wejście do układu oddechowego. Dzięki temu żadne ciało obce nie przedostaje się do jego wnętrza – tłumaczy specjalista laryngolog prof. dr hab. n. med. Andrzej Wojdas z Centrum Medycznego MML w Warszawie.
Nagłośnia, w momencie zbyt łapczywego przełykania, najczęściej dużych, źle przeżutych kęsów pokarmu, może nie domknąć w należyty sposób przejścia do układu oddechowego, skutkiem czego będzie dostanie się do jego wnętrza kęsa pożywienia.
Niebezpieczne jest także jednoczesne jedzenie i rozmawianie. Nasze struny głosowe, by wydać dźwięk, muszą zostać poruszone. Drgania są możliwe dzięki wydychanemu z płuc powietrzu, jednak, aby mogło ono wydostać się na zewnątrz, nagłośnia musi otworzyć przejście do krtani. I tu pojawia się wolna droga dla fragmentu pokarmu. Może on swobodnie dostać się do naszego układu oddechowego.
– Kolejnym powodem zadławienia może być wzięcie do ust gorącego kęsa pokarmu. W takim przypadku odruchowo nabieramy powietrza. Również wtedy kęs pożywienia ma możliwość dostania się do dróg oddechowych – dodaje specjalista laryngolog prof. Andrzej Wojdas.
U małych dzieci do zadławienia może dojść na skutek połknięcia drobnych elementów zabawek, bądź innych przedmiotów znajdujących się w jego otoczeniu. Maluch poprzez dotyk oraz smak chce dowiedzieć się, czym jest nowo napotkana rzecz. Bez odpowiedniego nadzoru osób dorosłych może włożyć go do wnętrza jamy ustnej i odruchowo połknąć.
Rodzaje zadławień
Wyróżniamy kilka rodzajów zadławień, które różnią się od siebie w zależności od nasilenia objawów i stopnia niedrożności dróg oddechowych – wyjaśnia lek. Janusz Mielcarek, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. L. Rydygiera w Toruniu.
Klasyfikacja ta wyróżnia m.in. zadławienia łagodne, gdy ciało obce doprowadza do częściowej niedrożności dróg oddechowych, głównie tchawicy. Jej światło – a inaczej mówiąc przestrzeń znajdująca się wewnątrz – nie jest całkowicie „zapchana”. Dopływ powietrza do płuc oraz z powrotem jest możliwy, a poszkodowany może oddychać. Efektem jest silny kaszel, będący naturalną reakcją obronną organizmu, która ma doprowadzić do wykrztuszenia i pozbycia się ciała obcego.
Drugim rodzajem jest zadławienie ciężkie, zwane inaczej całkowitym. Ciało obce w tym przypadku zamyka zupełnie światło dróg oddechowych. Życie poszkodowanego jest wówczas zagrożone. Powietrze nie może zostać pobrane do wnętrza płuc ani być z nich wydalone. Dana osoba nie jest w stanie oddychać, kaszleć ani mówić. Niedotlenieniu ulegają wszystkie narządy, w tym mózg, co jest bardzo niebezpieczne. Ten rodzaj zadławień grozi utratą przytomności i śmiercią.
– W przypadku zadławienia łagodnego pierwszym obronnym objawem jest kaszel. Z kolei w przypadku zadławienia ciężkiego u poszkodowanego można usłyszeć świsty oddechowe, które po pewnym czasie zanikają, a ten traci przytomność – wskazuje lek. Janusz Mielcarek.
Jak dodaje, do odmian zadławienia należy też zachłyśnięcie, kiedy materiałem powodującym niedrożność jest płyn.
Pierwsza pomoc
Podczas udzielania pierwszej pomocy kluczowe znaczenie ma właściwa diagnoza zadławienia, z jakim mamy do czynienia u poszkodowanego. Istotna staje się obserwacja jego zachowania oraz ocena kaszlu, który mu towarzyszy.
Jeżeli u dławiącego się odruch ten występuje, a jednocześnie może on oddychać, nie należy nachalnie ingerować. Oznacza to, że mamy do czynienia z zadławieniem łagodnym, a ta naturalna reakcja organizmu ma doprowadzić do usunięcia ciała obcego z dróg oddechowych.
– W przypadku łagodnego zadławienia należy jedynie zachęcać do kaszlu, aż do ustąpienia objawów – radzi lek. Janusz Mielcarek.
Inaczej sprawa wygląda w momencie, gdy poszkodowany nie jest w stanie kaszleć, złapać oddechu ani mówić. Wówczas mamy do czynienia z zadławieniem ciężkim, gdzie należy pomóc duszącej się osobie.
– Pochylamy poszkodowanego do przodu, stajemy z bocznej strony i nieco z tyłu od niego. Jedną dłonią podtrzymujemy go na klatce piersiowej pod mostkiem, a drugą wykonujemy 5 energicznych uderzeń w okolicę międzyłopatkową – wyjaśnia rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. L. Rydygiera w Toruniu.
Uderzenia te mają pomóc wydostać się ciału obcemu na zewnątrz, stąd po każdym powinniśmy sprawdzać, czy opuściło ono drogi oddechowe osoby ratowanej. Jeżeli działania te nie przyniosą zamierzonego efektu, należy podjąć inne kroki. Stajemy za poszkodowanym, obejmujemy go ramionami na wysokości nadbrzusza i energicznie ściskamy. Jedną dłoń układamy przy tym w pięść, a drugą dłonią tę pięść obejmujemy.
– Wykonujemy 5 takich uciśnięć. Zaciśniętą pięść układamy między pępkiem a dolnym końcem mostka – zaznacza lek. Janusz Mielcarek.
Należy być uważnym przy stosowaniu tej metody u kobiet w ciąży. Uciskanie brzucha jest w tym przypadku niebezpieczne, gdyż mogłoby doprowadzić do poważnych obrażeń u dziecka. Zamiast tego obejmujemy poszkodowaną ramionami w okolicach klatki piersiowej. Ściśniętą w pięść dłoń kładziemy w miejscu, gdzie wykonuje się uciśnięcia w trakcie reanimacji, w środkowej części mostka. Podobną procedurę stosujemy również u osób otyłych.
Pierwsza pomoc u niemowląt
Najbardziej niebezpieczne są zadławienia u niemowląt i małych dzieci. Czas reakcji na udzielenie pierwszej pomocy powinien być tutaj jeszcze krótszy niż w przypadku dorosłych, niedotlenienie może być bowiem bardziej tragiczne w skutkach.
Kiedy niemowlę, u którego doszło do zadławienia, kaszle, należy obserwować, czy odruch ten prowadzi do wydalenia z tchawicy zalegającego przedmiotu. Nie powinno podejmować się prób wydostania go palcami własnej ręki, gdyż może to spowodować jeszcze głębsze wepchnięcie ciała obcego do dróg oddechowych.
Gdy widzimy, że dziecko nie wydaje żadnych dźwięków – nie płacze, nie krzyczy, nie gaworzy, a przy tym jego klatka piersiowa nie podnosi się i nie opada, stanowi to dla nas jasny sygnał, że mogło dojść do zadławienia ciężkiego. Skóra takiego dziecka wskutek zablokowania możliwości oddychania staje się sina.
W takim przypadku należy ułożyć niemowlę na brzuchu na własnym przedramieniu. Jego główka musi spoczywać niżej niż tułów. Jeżeli osoba ratująca nie jest w stanie utrzymać dziecka, powinna uklęknąć na jedno kolano i oprzeć przedramię na drugiej, wyciągniętej nodze.
– Podtrzymujemy główkę malca trzymając kciuk i palec wskazujący na jego żuchwie. Pamiętajmy, by nie trzymać ręki na szyi niemowlaka – tłumaczy lek. Janusz Mielcarek dodając, że może wywołać to ucisk gardła, co utrudni wydostanie się ciała obcego z dróg oddechowych.
Kiedy niemowlę spoczywa już na naszym przedramieniu, należy wykonać 5 uderzeń nadgarstkiem w okolicę miedzyłopatkową, a po każdym z nich sprawdzać, czy ciało obce wydostało się na zewnątrz.
Pamiętajmy przy tym, że mamy do czynienia z organizmem młodym i delikatnym. Uderzenia nie powinny być zbyt mocne, ale energiczne.
– W tym przypadku działanie musi być zdecydowane, jednak należy brać pod uwagę to, że dziecko jest z natury mniejsze i słabsze niż osoba dorosła, wobec czego wszelkie akcje powinny być podejmowane z ostrożnością – zaznacza prof. dr hab. n. med. Andrzej Wojdas.
Kiedy działania te nie przynoszą rezultatów, obracamy niemowlaka na plecy i umieszczamy go na naszym drugim, wolnym przedramieniu – tym, którym wcześniej wykonywaliśmy uderzenia. Dłonią tej ręki podtrzymujemy jego główkę. W okolicy dolnej połowy mostka wykonujemy 5 uciśnięć za pomocą palca wskazującego i środkowego.
W międzyczasie konieczne jest wezwanie służb ratunkowych (tel.112 lub 999). Do momentu przyjazdu karetki pogotowia powtarzajmy sekwencję: 5 uderzeń w okolicę międzyłopatkową – 5 uciśnięć klatki piersiowej.
Warto pamiętać, by podczas zadławienia pod żadnym pozorem nie trzymać dziecka za nóżki głową skierowaną ku dołowi. Może to doprowadzić do przerwania połączenia nerwowego między mózgiem i rdzeniem kręgowym, a w skutek tego do trwałego kalectwa niemowlęcia. Uszkodzeniu mogą też ulec jego stawy biodrowe.
Ość w gardle
Niebezpieczne może okazać się także „zadławienie ością”, czyli wbicie się jej w ścianę gardła. Nie jest to jednak typowe zadławienie w sensie medycznym.
– W przypadku ości nie możemy mówić o zadławieniu. Ta drobna część szkieletu ryby „zaczepia” się o ściankę gardła powodując uczucie kłucia, dyskomfortu, a nawet ból. Nie dostaje się jednak w tym przypadku do wnętrza dróg oddechowych – wyjaśnia specjalista laryngolog prof. Andrzej Wojdas.
Samo zdarzenie nie stanowi zagrożenia dla życia, jednak zbagatelizowanie problemu może nieść ze sobą poważne konsekwencje.
– Przy długotrwałym pozostawieniu ości w ściance gardła może dojść do stanu zapalnego, infekcji. To nie dzieje się jednak z dnia na dzień. Stan ten musiałby utrzymywać się przez kilka tygodni – tłumaczy lekarz.
Ważne, aby w momencie wyczucia dyskomfortu i bólu w gardle po zjedzeniu ryby, udać się do specjalisty, który postawi diagnozę i pomoże uporać się z problemem.
– Bywa, że mniejsze, drobne ości odklejają się, bądź odpadają same. Zależy to wszystko od wielkości i od głębokości ich zaczepienia wewnątrz ścianki gardła. Dodatkowo, sam pacjent może pogorszyć swój stan próbując zjeść coś, co ma rzekomo pomóc w zwalczeniu tego problemu – zaznacza specjalista.
Według panujących wśród starszych osób przekonań, w walce z wbitą w gardło ością ma pomóc zjedzenie kawałka chleba.
– Nie jest to zbyt rozsądne rozwiązanie. Wbite w ściankę gardła ości rzadko da się usunąć taką metodą. Najpewniej dolegliwość pozostanie, wywołując dalszy dyskomfort i ból przy przełykaniu – dodaje profesor.
Może to pogłębić problem, gdyż przełykanie i skurcz odpowiedzialnych za ten odruch mięśni mogą doprowadzić do jeszcze głębszego wbicia ości.
Przypominamy – podczas zadławienia, pamiętaj:
– rozpoznaj typ zadławienia: zwróć uwagę na to, czy poszkodowany kaszle, czy ma problem z oddychaniem i czy może wydawać odgłosy;
– w razie wystąpienia kaszlu, zachęcaj go do kontynuowania tego odruchu;
– jeżeli poszkodowany nie kaszle i nie oddycha, a jego skóra wskutek niedotlenienia zmienia barwę na siną, stań za nim i ustaw się nieco z boku. Pochyl go do przodu. Podtrzymuj go, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej, a nadgarstkiem drugiej ręki uderz go 5 razy w okolicę międzyłopatkową. Po każdym uderzeniu sprawdź czy ciało obce wydostało się na zewnątrz;
– jeżeli działania te nie przynoszą żadnego efektu, połóż dłoń ściśniętą w pięść między pępkiem a dolnym końcem mostka poszkodowanego, na wysokości jego nadbrzusza, a drugą dłonią obejmij tę pięść. Zastosuj 5 uciśnięć;
– w razie wystąpienia zakrztuszenia ciężkiego u niemowlaka, połóż go na brzuchu na swoim przedramieniu, głową skierowaną lekko ku dołowi (podtrzymuj główkę trzymając kciuk i palec wskazujący na jego żuchwie). Zastosuj 5 energicznych uderzeń nadgarstkiem w okolicę międzyłopatkową. Po każdym uderzeniu sprawdź, czy ciało obce wydostało się na zewnątrz;
– jeżeli działania te nie przynoszą żadnego efektu, obróć niemowlę na plecy na swoje drugie przedramię (główkę podtrzymuj otwartą dłonią) i za pomocą palców wskazującego i środkowego wykonaj 5 uciśnięć w okolicy dolnej połowy mostka;
– w każdym przypadku, gdy doszło do zadławienia ciężkiego, należy wezwać pogotowie ratunkowe (tel. 112 lub 999);
– jeśli osoba ratowana dławi się nadal, kontynuuj akcję ratunkową do momentu przyjazdu pogotowia.
Mateusz Piędel/Ostrzegamy.online