Stowarzyszenie „Bezpieczeństwo Dziecka” prowadzi Klub Seniora, Dom Kultury, świetlicę środowiskową i punkt konsultacyjny. O celach i działalności bydgoskiej organizacji w rozmowie z portalem Ostrzegamy.online mówi jej prezes Robert Lubrant.

 

Ostrzegamy.online: Jaki jest cel Stowarzyszenia „Bezpieczeństwo Dziecka”?

Robert Lubrant: Cel stowarzyszenia jest bardzo szeroki. Sama nazwa, „Bezpieczeństwo Dziecka”, odnosi się do tego, że dbamy o bezpieczeństwo dzieci – to był pierwszy cel. Założyliśmy punkt konsultacyjny, aby dbać o bezpieczeństwo dzieci, reagować na ich krzywdę, wykorzystywanie seksualne, przemoc itd. To jest cel przyświecający stowarzyszeniu i stąd między innymi taka nazwa. Natomiast aktualnie niektórzy by się zdziwili, co robimy, ponieważ z nazwą nie ma nic wspólnego np. Klub Seniora, który prowadzimy. Ale w statucie są zapisy, że coś takiego robimy. Pomagamy nie tylko dzieciom, ale także i seniorom. Prowadzimy Dom Kultury i punkt konsultacyjny. Organizujemy akcje charytatywne zbierania pieniędzy – w zasadzie to nie my jako stowarzyszenie, a grupa społeczna młodych ludzi, która jest przy naszym stowarzyszeniu. Za zebrane pieniądze kupujemy dzieciom wymarzone prezenty.

 

Ostrzegamy.online: Czyli celem jest pomoc dzieciom i seniorom…

RL: Głównie są to te dwie społeczności. Dla dzieci organizujemy kolonie, półkolonie, różne zajęcia. Dla seniorów jest Klub. W 2018 r. otworzyliśmy Klub dziennego pobytu dla 10 seniorów – z obiadem, kawą, ciastem itd.

 

Ostrzegamy.online: Jakie są najbardziej pamiętne sytuacje z życia Stowarzyszenia?

RL: Było mnóstwo takich sytuacji! Najbardziej zapamiętujemy to, kiedy z koleżanką (pedagog i socjoterapeutką) pomagamy sprawcom przemocy w rodzinie. Niektórzy mówią, że „sprawców to najlepiej zamknąć, utopić i zniszczyć”. Ale podczas tej pomocy odczuliśmy największe wrażenia. Pracowaliśmy z mężczyznami w zakładach karnych, a szczególnie w zakładzie karnym w Koronowie – z recydywistami, którzy już przebywali w zakładach karnych któryś raz za przemoc w rodzinie.

 

Ostrzegamy.online: Stowarzyszenie prowadzi Klub Seniora „Bartosz”, Dom Kultury „Bartosz”, świetlicę środowiskową „Skrzat” i punkt konsultacyjny. Jak działają te placówki?

RL: Dom Kultury mamy czynny od godziny 10.00 do 20.00 – codziennie. Każda godzina jest czymś wypełniona. Dla dzieci np. są zajęcia z karate, z języka angielskiego oraz z języka niemieckiego. W tym czasie odbywają się lekcje języka polskiego dla cudzoziemców. Jest to rządowy program organizowany wraz z urzędem wojewody, a prowadzi go fundacja, która wygrała konkurs. U nas jest filia i głównie Ukraińcy uczą się języka polskiego. Przy okazji Domu Kultury organizowane są zimowiska dla dzieci i półkolonie. W okresie letnim co roku wyjeżdżamy na kolonie, nad morze. Póki środki finansowe są, możemy coś realizować. Wtorek w Domu Kultury jest brydżowy. Nawet nie myślałem, że tylu seniorów gra w brydża sportowego! Są konkursy, puchary. Seniorzy organizują sobie różne zawody i praktycznie na sali jest w granicach od 30 do 50 osób.

W punkcie konsultacyjnym za darmo udzielamy porad prawnych, porad psychologicznych, prowadzone są mediacje. Klub dziennego pobytu otworzyliśmy w 2018 r. i przebywa tam 10 osób. Ci starsi seniorzy, czyli w granicach 80 lat, są jeszcze sprawni fizycznie. Najstarsza pani ma 92 lata. Sama wchodzi po schodach na pierwsze piętro i czyta bez okularów, jest „usportowiona”. Mamy takiego seniora, który ma 91 lat i jeździ na rowerze, trenuje aikido i prowadzi bardzo zdrowy tryb życia. Ten pan daje przykład innym seniorom.

 

Ostrzegamy.online: Ale to nie wszystko, jeśli chodzi o działalność Stowarzyszenia.

RL: Owszem. Organizujemy także spotkania rodzicielskie sądowe. Nie chodzi o patologię – działamy tam, gdzie matki nie pozwalają i nie chcą po rozstaniu się z partnerem, z ojcem dziecka, umożliwić mu kontaktu z dzieckiem. Jest to naprawdę emocjonalnie niewyobrażalne, trzeba to zobaczyć, jak te mamy się czasami zachowują. Chodzimy po sądach. Koleżanki pedagodzy biorą udział w takich spotkaniach. Czasami dochodzi do różnych scysji, ale są też sukcesy. W którymś momencie ojciec przychodzi i dziękuje, że może się już normalnie z dzieckiem spotykać, że mama odpuściła, że zakończyła się sprawa w sądzie. Ale są też takie sytuacje, gdzie nieraz ojcowie i mamy mają pretensje do nas o tę działalność i dostajemy na bark te złe emocje, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony.

 

Ostrzegamy.online: Kto współpracuje ze stowarzyszeniem i je wspiera?

RL: Jeśli chodzi o wspieranie mentalne, duchowe, to jest dużo osób, które się pozytywnie wyrażają na nasz temat, mówią że wszystko dobrze działa. Natomiast jeśli mówimy o wsparciu finansowym, bo niestety jest ono potrzebne, żeby pomagać ludziom, to tych osób jest mniej. My jako zarząd stowarzyszenia te funkcje pełnimy społecznie mimo że ustawa pozwala zarabiać pieniądze. Natomiast pieniądze trzeba zdobyć na to, żeby pomagać ludziom. Na punkt konsultacyjny co roku mamy pieniądze z miasta, ale co roku coraz mniejsze. Czy w 2019 r., po wyborach, będziemy je nadal mieli, tego nie wiem. Wszystko zależy od różnych czynników. Od tego, skąd te pieniądze zdobędziemy. Piszemy różne wnioski, ale nie zawsze one przechodzą.

Seniorzy pytają: „No to co, będziemy mieli te pieniądze?” Co ja mam im odpowiedzieć? Mówię: „Nie, nie będziemy mieli. Może z innego źródła, może teraz spróbuję tutaj, może napiszemy tam”. Jesteśmy pod tym względem małą organizacją, z małym przebiciem, żeby te niewielkie środki, przyzwoite dla nas, zdobyć. By funkcjonowało stowarzyszenie, jest nam potrzebne 1000 zł miesięcznie. Musimy zapłacić czynsz, opłacić konto bankowe, księgową. Ja się co roku obawiam, czy ja rozpocznę kolejny rok z minusem, czy będzie jednak na początek na ten czynsz i na te opłaty administracyjne. Póki co, na razie jakoś Stowarzyszenie funkcjonuje.

 

Ostrzegamy.online: A pomoc z 1 procenta podatku?

RL: Z 1 proc. też zbieramy. Ja nie narzekam, że z 1 proc. jest mało, bo uważam, że ten 1 proc. w większości idzie, i słusznie, na chore dzieci, na ich leczenie. My jesteśmy bardzo specyficzną organizacją. My zajmujemy się taką formą pomocy, a większość organizacji pozarządowych zajmuje się zdrowiem, czyli wszystkim tym, co jest związane z chorobami, a tam są potrzebne ogromne pieniądze. I w związku z tym też nie wymuszamy na nikim, żeby przekazał nam 1 proc. Dziecko chore jest ważniejsze. Tam ten 1 proc. jest najbardziej potrzebny.

Mamy kilka zaprzyjaźnionych osób, które przekazują nam środki finansowe. To jest w granicach ok. 10-12 tys. na cały rok, które musimy dołożyć do innych wniosków, jako ten wkład własny. Pieniądze są potrzebne i się rozchodzą, ale radzimy sobie. Najważniejszą siłą, która mnie motywuje do tego, żeby to wszystko funkcjonowało, są ludzie. To są te mamy, które przychodzą z podziękowaniami, że dzieci za 400 zł mogą pojechać na kolonię, a nie za 1200 złotych. Przychodzą do mnie usiąść, wypić kawę, herbatę i to jest najfajniejsze w tym wszystkim, to jest jakiś – nie ukrywam – motor. Robię to dla ludzi, choć różnie czasami mnie oceniają.

 

Ostrzegamy.online: Jakie były początki Stowarzyszenia?

RL: Nazwa Stowarzyszenia „Bezpieczeństwo dziecka” powstała dlatego, że chcieliśmy robić tylko jedną rzecz i nic więcej, a mianowicie założyliśmy punkt konsultacyjny dla ofiar przemocy w rodzinie – dzieci wykorzystywanych seksualnie. Mieliśmy panią, która zajmowała się seksuologią i wykorzystywaniem seksualnym dzieci. To jest ogromny i drażliwy problem. My wchodzimy w różne, bardzo ciężkie tematy, którymi wiele osób nie chce się zajmować, bo są zbyt ciężkie. Temat wykorzystywania seksualnego dzieci też jest ciężki dla ludzi, którzy pomagają. W zasadzie mieliśmy tylko tym się zajmować, dlatego jest Stowarzyszenie „Bezpieczeństwo dziecka”. Od tego się zaczęło. Następnie statut, z racji rozwoju, kilka razy był zmieniany i w statucie mamy szeroką działalność, żebyśmy mogli robić także parę innych rzeczy. Może trzeba by było teraz zmienić nazwę na np. „Bezpieczeństwo dziecka i seniora”…?

 

Ostrzegamy.online: Na jakie zagrożenia współcześnie narażone są dzieci?

RL: Największym zagrożeniem na dzień dzisiejszy – ale od tego się nie cofniemy, tylko trzeba wprowadzić jakąś racjonalność – jest uzależnienie od smartfonów, komórek i wszystkiego, co jest związane z elektroniką i nowymi mediami. Zajmowaliśmy się też – ja osobiście jako były policjant – sprawami narkotyków, alkoholizmu i uzależnień w tym względzie. Można powiedzieć, że objawy psychiczne – nie fizyczne – uzależnienia czy to od komórki, internetu, alkoholu czy od narkotyków są niemalże identyczne. Mówimy o tych objawach, które „siedzą w głowie”. Jeżeli chodzi o alkohol i narkotyki, to konkretna  substancja trafia do organizmu, a tutaj akurat żadnej substancji nie ma. Natomiast, co do uzależnień od urządzeń mobilnych, to wszyscy tego doświadczamy. Jak jadę z dzieciakami na kolonię, to one mówią mi wprost: „My będziemy cicho, nic nie powiemy rodzicom, niech myślą, że program cały był zrealizowany, ale niech pan nam pozwoli siedzieć w pokojach i my się sobą zajmiemy”. One chcą cały czas „siedzieć w komórkach”, a przy okazji się hejtują. Nie chcą żadnych atrakcji. Ich morze, kąpiel, parki linowe na dłuższy czas nie interesują. Najfajniejsza jest ta komórka. Najlepiej, to żebym wyraził jeszcze zgodę na zabranie tabletu. Podejrzewam, że wtedy połowa kolonistów miałaby tablety ze sobą.

 

Ostrzegamy.online: Jak pomagać dzieciom, które są uzależnione? Gdzie szukać pomocy?

RL: Takich instytucji nie jest dużo i uważam, że na to muszą się znajdować środki. Specjalistów jest sporo – i to specjalistów będących w różnych przychodniach. Są także placówki, gdzie lekarze przyjmują prywatnie i trzeba zapłacić za wizytę. Natomiast, jeżeli chcemy uzyskać poradę psychologa pracującego w jakiejś przychodni, to uzyskamy ją za 2-3 miesiące, bo taka jest kolejka. W związku z czym tych organizacji, instytucji, które mogłyby pomagać, powinno być zdecydowanie więcej, bo problemów jest też coraz więcej. Są specjaliści, kształcą w tym kierunku, tylko są trochę rozproszeni. Ich trzeba by było bardziej skomasować w jednym miejscu, żeby ludzie o tym wiedzieli, że np. w Bydgoszczy, w Toruniu czy w innym mieście mamy 5 instytucji i wiemy, gdzie one są. Istnieje potrzeba nagłośnienia tego – żeby wiedziały o nich komisariaty, pomoc społeczna, służba zdrowia. Gdziekolwiek, jeśli ktoś się pojawi, to osoby z tych instytucji powinny pokierować do odpowiedniego miejsca. (…) Jeżeli będzie tak, jak jest teraz, to będzie ciężko. Ta informacja powinna być u odpowiednich służb.

 

Ostrzegamy.online: Gdzie powinniśmy zgłaszać takie problemy?

RL: Jeżeli chodzi o dzieci, to 98 proc. polskich dzieci chodzi do szkół. W każdej szkole jest pedagog szkolny. Jest to pierwsza osoba, do której należy się zwrócić o pomoc. A pedagog szkolony musi wiedzieć, jaką ma bazę i ośrodki pomocy na swoim terenie: gdzie jest psycholog, gdzie jest prawnik czy gdzie jest kurator. Te osoby z reguły o tym wiedzą. Dzieci w szkole muszą wiedzieć, kto jest tą osobą, która im pomoże. Jeżeli w szkole jest psycholog albo pedagog, to dzieci mogą liczyć na jego wsparcie. Dużą wiedzę mają pracownicy socjalni. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie jest Rejonowy Ośrodek Pomocy Społecznej. Tam można podejść, zwrócić się z pytaniem o pomoc. Inną formą pomocy jest zgłoszenie się do dzielnicowego.

 

Ostrzegamy.online: Dziękujemy za rozmowę.

RL: Dziękuję bardzo.

 

Z Robertem Lubrantem, byłym policjantem, prezesem Stowarzyszenia „Bezpieczeństwo Dziecka”, rozmawiała Karolina Gierat.

 

Karolina Gierat/Ostrzegamy.online

Szanowni Państwo,

w związku z wejściem w życie Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO) informujemy, że Administratorem danych osobowych jest Fundacja Lux Veritatis z siedzibą w Warszawie (01-192) przy ul. Leszno 14.

Szczegółowe informacje dotyczące przetwarzania Państwa danych osobowych znajdują się w Polityce przetwarzania danych osobowych dostępnej TUTAJ

Prosimy pamiętać, że zawsze można udzieloną zgodę odwołać.

JAKIE DANE GROMADZIMY?
Jako administrator Państwa danych osobowych informujemy, że przetwarzamy Państwa dane które są zbierane podczas korzystania przez Państwa z naszej strony: Państwa zapisy na Newsletter (o ile takie wystąpią), pliki cookies umożliwiające właściwą prezentację naszej strony.

KTO BĘDZIE ADMINISTRATOREM PAŃSTWA DANYCH?

Administratorami Państwa danych będziemy my: Fundacja Lux Veritatis z siedzibą w Warszawie (01-192) przy ul. Leszno 14, wpisana przez Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy w Warszawie, XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego do Rejestru stowarzyszeń, innych organizacji społecznych i zawodowych, fundacji oraz samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej i Rejestru przedsiębiorców pod nr KRS: 0000139773; nr NIP: 896-11-69-046, nr REGON: 931899215

JAKI MAMY CEL W PRZETWARZANIU PAŃSTWA DANYCH OSOBOWYCH?
Przetwarzamy te dane w celach opisanych w naszej polityce, między innymi aby w prawidłowy sposób wyświetlić Państwu stronę internetową.