Technologie stanowią dla nowoczesnego świata i rodzin duże wsparcie, żyjemy jednak w kulturze wszechobecnego fake’u, subtelnego, acz inwazyjnego marketingu i rynku ciągłego kreowania nowych potrzeb. Dlatego powinniśmy wyrobić sobie nawyk patrzenia na wszystko racjonalnie i niebezkrytycznie – wskazuje Danuta Jacoń, psycholog i psychoterapeuta.

W artykule tym nie zamierzamy zaprzeczać postępowi cywilizacyjnemu czy zniechęcać do korzystania z dobrodziejstw wynikających z osiągnięć myśli technologicznej i inżynieryjnej. Patrząc na rzeczywistość z punktu widzenia psychologicznych i społecznych aspektów funkcjonowania człowieka, chcemy wskazać obszary potencjalnie niebezpieczne dla dzieci, młodzieży i dorosłych korzystających ze zdobyczy XXI wieku.

Pierwszym zagrożeniem jest rosnące uzależnienie zarówno dorosłych, jak i dzieci od sprzętów mobilnych i internetu. Coraz więcej danych przechowujemy w urządzeniach, coraz mniej ćwiczymy pamięć. W procesie liczenia wyręcza nas kalkulator, a edytor tekstu podpowiada lub nawet sam poprawia nasze błędy ortograficzne. Doprowadzamy naszą cywilizację do wtórnego analfabetyzmu, a nasze mózgi spłycają się, choć cywilizacyjnie nigdy nie przetwarzaliśmy więcej danych niż współcześnie – nie bez powodu mówi się o społeczeństwach informacyjnych.

Psychologowie biją na alarm, zwracając uwagę na rosnącą ilość zaburzeń psychicznych związanych z nowymi technologiami. FOMO, czyli z angielskiego Fear of Missing Out (Lęk przed wykluczeniem się z czegoś, strach przed byciem pominiętym) objawiający się mimowolnym zerkaniem na urządzenie komunikujące nas z innymi i lękiem, gdy nie mamy go przy sobie lub pod ręką związanym z obawą, że właśnie w tej chwili omijają nas jakieś ważne wiadomości lub coś przegapimy. Policja również ostrzega przed korzystaniem z telefonów podczas jazdy autem lub podczas przechodzenia na pasach dla pieszych. Stopień koncentracji uwagi jest wtedy znacznie ograniczony, a niewinne odebranie telefonu w konsekwencji może prowadzić do niebezpiecznego zdarzenia.

Jako dorośli mamy obowiązek ustrzec przed tym dzieci, jednakże wiele osób dojrzałych nie widzi problemu z wychowywaniem dziecka z telefonem. Uważają, że  najmłodsi potrafią sami nauczyć się racjonalnego korzystania z mobilnych urządzeń. Nie jest to jednak prawda, a problem staje się widoczny, jeśli próbujemy młodemu człowiekowi odebrać telefon lub przerywamy mu w czasie, gdy zatopiony jest w swojej ulubionej grze. Wtedy dzieci czasem wpadają w szał i złość prowadzącą do braku kontroli emocjonalnej, a nawet agresji. Odstawione na dłużej od łączy i internetu zmieniają swoje zachowanie i wracając do „realu”, do kontaktu z drugim człowiekiem. Mówimy o uzależnieniach od internetu, możemy śmiało mówić też o komputeroholizmie.

O ile niektóre zmiany są odwracalne, część z pewnością może być trudna do odrobienia. Małe dzieci, poddane takiej stymulacji środka nagrody i kary, będą szukały tak samo silnych wrażeń w życiu, a nie znajdując ich, wtórnie będą cofały się w rozwoju zamykając w pseudoświecie technologii. Badania pokazują, że dziecko spędzające czas przed ekranem, a tym samym pozbawione kontaktu z drugim człowiekiem, doświadcza zubożenia funkcji mowy, upada jego kompetencja czytania i umiejętności społeczne. Zaburzone jest postrzeganie 3D, bo kotek na ekranie to przecież nie ta sama puchata ciepła kuleczka, co w rzeczywistości. W ten sposób produkujemy więc na własne zamówienie zaburzenia integracji sensorycznej. Nierozstawanie się ze smartfonem osłabia też zdolność koncentracji, rozprasza uwagę i zmniejsza skuteczność inteligencji wrodzonej.

Kiedyś rodzice chodzili na potańcówki lub dancingi, ich dzieci w czasie wolnym spotykają się z awatarami znajomych wysyłając sobie emotikonki w czatach lub wymieniając się skin’ami w grach, dodatkowo stymulujących ich świat, tak jak kiedyś stanowiło to rzeczywiste wyjście ze znajomymi do jakiegoś ciekawego miejsca. Samo już rzadsze przebywanie razem buduje  dystans emocjonalny między ludźmi, powoduje dysfunkcje w komunikacji w rodzinach i zaburzenia więzi.

Badacze od co najmniej dekady publikują wynik badań, które pokazują, jak płytki staje się mózg „wirtualnych” homo sapiens. W eksperymentach ludzie, mający rzadsze kontakty twarzą w twarz z innymi zaczynają gubić się w „naturalnej” rzeczywistości. W jednym z eksperymentów ledwie dwutygodniowy obóz bez internetu pokazał, że dzieci, które kontaktowały się ze sobą wyłącznie w „staroświecki” sposób, po powrocie do domu dużo lepiej umiały rozpoznawać emocje innych ludzi niż rówieśnicy, którzy zostali w szkole razem ze swoimi smartfonami. Internet jakby przytępiał funkcje potrzebne nam w realnym życiu.

Jednocześnie „rzeczywistość” przyznająca co chwilę „lajki”, „nagrody” czy „wyższe levele” jest bardziej ekscytująca niż zwykły świat. Gry wideo przyzwyczajają mózgi do bardzo wysokiego poziomu stymulacji, co przy niższych natężeniach rozleniwia go lub nawet uniemożliwia mu optymalną pracę, czyli myślenie. To, co realne zdaje się być z tej perspektywy nudne, monotonne i nie potrzebne. Po co mam sprzątać po sobie, segregować prane i sprzątać wspólny dom? Życie ma być ekscytujące, a nie wartościowe i dobre. Offline zaczyna być nudny i passe. Liczy się to, co online. Szczególnie niebezpieczny jest fakt, iż gamifikacja, nieświadomie wkradając się w życie może prowadzić do zaburzenia rozróżnienia, co jest rzeczywistością, a co „fejkiem”. Życie staje się grą. Dowodem na to są „niby-gry”, z powodu których ginęli ludzie, jak „Pokemon GO”.

Oprócz ułatwień, nowoczesny świat niesie zatem wiele zagrożeń, które wkradają się w życie rodziny niepostrzeżenie. Być może nie każdy wie, że twórcy nowych technologii z Doliny Krzemowej nie pozwalają swoim dzieciom mieć do nich dostępu. W wywiadach bardzo krótko i logicznie tłumaczą te, wydawałoby się, krzywdzące dla dzieci restrykcje, mówiąc, że skoro jeszcze nie wiemy, jak te urządzania wpływają na ludzi, nie możemy dawać ich najmłodszym – a co więcej wiedząc, że projektujemy szeroko rozumiany internet tak, by użytkownik nie mógł się od niego oderwać, nie możemy narażać na to naszych własnych dzieci. Choć może brzmieć to niedorzecznie, okazuje się, że to młodzież wychowywana offline będzie wykształcać kompetencje przydatne w realnym życiu, mimo presji na rzeczywistość wirtualną. Ci, których nieraz nazywamy przegranymi lub „nieogarniętymi”, mogą okazać się budowniczymi elity świata przyszłości. Dlaczego?

Wśród  kompetencji przyszłości, potrzebnych na rynku pracy, jak i w codziennym życiu za kilka lat, Światowe Forum Ekonomiczne wymienia co najmniej 5 na 10 umiejętności, które możemy wykształcić najlepiej poprzez bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Należy do nich między innymi: zdolność negocjacji i łączenia różnych punktów widzenia. Cenione będzie też wypracowywanie rozwiązań  poprzez pracę zespołową, zarządzanie ludźmi, empatyczna i dzięki temu skuteczna współpraca w zespołach połączona z „odpuszczaniem” swoich racji, stanowiska i presji ego oraz umiejętnością dostosowywania swoich decyzji i zachowań do tego, jak zachowują się inni. Potrzebna w pracy otwartość na współpracowników będzie szła w parze z wysoką inteligencją emocjonalną, a jak pokazują już badania, wiąże się ona z wyższą produktywnością pracownika. Może być to przydatne w sytuacjach trudnych lub konfliktowych, których w świecie przyszłości nie będzie brakowało. Kluczową kompetencją będzie kreatywność i innowacyjność najlepiej połączona z samodzielnym podejmowaniem trudnych decyzji w toku przeprowadzenia krytycznej analizy danych i logicznego rozumowania.

Jak wiemy, każdy medal ma dwie strony. Nowe technologie używane świadomie na pewno mogą pomagać nam w życiu, ważne byśmy zachowywali świadomość, na ile to, z czego korzystamy jest nam pomocą, a na ile złotą klatką lub powoli działającą trucizną. Korzystajmy więc ze świata online w celu lepszego życia offline. Niech przyszłość należy do technologii o ludzkiej twarzy, a nie do chłodnej i nieokiełznanej sztucznej inteligencji.

 

Danuta Jacoń, psycholog

Szanowni Państwo,

w związku z wejściem w życie Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO) informujemy, że Administratorem danych osobowych jest Fundacja Lux Veritatis z siedzibą w Warszawie (01-192) przy ul. Leszno 14.

Szczegółowe informacje dotyczące przetwarzania Państwa danych osobowych znajdują się w Polityce przetwarzania danych osobowych dostępnej TUTAJ

Prosimy pamiętać, że zawsze można udzieloną zgodę odwołać.

JAKIE DANE GROMADZIMY?
Jako administrator Państwa danych osobowych informujemy, że przetwarzamy Państwa dane które są zbierane podczas korzystania przez Państwa z naszej strony: Państwa zapisy na Newsletter (o ile takie wystąpią), pliki cookies umożliwiające właściwą prezentację naszej strony.

KTO BĘDZIE ADMINISTRATOREM PAŃSTWA DANYCH?

Administratorami Państwa danych będziemy my: Fundacja Lux Veritatis z siedzibą w Warszawie (01-192) przy ul. Leszno 14, wpisana przez Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy w Warszawie, XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego do Rejestru stowarzyszeń, innych organizacji społecznych i zawodowych, fundacji oraz samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej i Rejestru przedsiębiorców pod nr KRS: 0000139773; nr NIP: 896-11-69-046, nr REGON: 931899215

JAKI MAMY CEL W PRZETWARZANIU PAŃSTWA DANYCH OSOBOWYCH?
Przetwarzamy te dane w celach opisanych w naszej polityce, między innymi aby w prawidłowy sposób wyświetlić Państwu stronę internetową.