O katastrofalnych konsekwencjach aborcji z portalem Ostrzegamy.online rozmawia ks. dr Marek Dziewiecki, autor kilkunastu książek z dziedziny psychologii wychowawczej, przygotowania do życia w rodzinie, profilaktyki i terapii uzależnień.
Marta Klimczak: Jakie konsekwencje ma aborcja w sferze duchowej człowieka?
Ks. Marek Dziewiecki – Zabicie dziecka w fazie rozwoju prenatalnego, zabicie maleńkiego i bezbronnego człowieka przez rodziców, którzy mu najpierw przekazali życie, a następnie tego życia pozbawili, ma destrukcyjny wpływ na tych, którzy się na to zdecydowali. Zwykle od strony moralnej większą winę zaciągają ojcowie dziecka. Kobiecie kochanej przez męża, kobiecie, która czuje się bezpieczna, bo jest wspierana jego czułą troską, nie przyjdzie do głowy myśl o tym, by zabić dziecko, któremu wraz z ojcem tegoż dziecka przekazała życie. Za większością przypadków aborcji kryje się brak miłości ze strony mężczyzny, który przekazał życie dziecku. Ten mężczyzna, który nie kocha i nie podejmuje odpowiedzialności za swoje czyny, zwykle wręcz szantażuje swoją żonę czy kochankę i wprost czy pośrednio mówi: wybieraj – albo ja, albo dziecko! Taki mężczyzna zwykle przez wiele lat nie uświadamia sobie ogromu zła, którego dokonał. Zakłamuje samego siebie. Próbuje wmówić sobie, że żadne wielkie zło się nie stało. Jednak poczucie śmiertelnej winy wcześniej czy później zacznie pustoszyć jego psychikę, jego myśli i przeżycia, a także jego sferę duchową. Jeśli nie zacznie się nawracać, jeśli nie uzna prawdy o sobie, jeśli nie podejmie trudu zadośćuczynienia, to zacznie coraz bardziej wypaczać swoje człowieczeństwo i swoje relacje międzyludzkie.
MK: A jeżeli chodzi o kobiety?
Ks. Marek Dziewiecki – Kobieta zwykle niemal od początku doświadcza skrajnie bolesnych konsekwencji dokonanej aborcji. W większości przypadków bierze na siebie całą odpowiedzialność za tę tragedię, także wtedy, gdy w rzeczywistości to ojciec dziecka był głównym winowajcą. Niejedna kobieta opowiedziała mi o tym, że od dnia zabicia własnego dziecka nie przespała spokojnie nawet jednej nocy. Udręką jest dla takiej kobiety myślenie o swoim zabitym dziecku. Gdy na ulicy widzi rodziców przytulających z miłością swoje maleńkie dziecko, to nieznośne poczucie winy powraca ze zdwojoną siłą. Kobiecie, która poddała się aborcji, grozi nie tylko kryzys w sferze duchowej i utrata radości oraz sensu życia, ale też grozi załamanie psychiczne, depresja, rozpacz. To dlatego można powiedzieć, że kobieta jest największą ofiarą aborcji.
MK: Jak aborcja wpływa na osobistą relację człowieka z Panem Bogiem?
Ks. Marek Dziewiecki – Człowiek, który dokonuje wielkiego zła i ciężko grzeszy, ma dwie możliwości: albo – jak Adam po grzechu pierworodnym – chowa się przed Bogiem, albo – jak Piotr po zaparciu się Jezusa – powraca do Boga, serdecznie żałuje i staje się nowym człowiekiem. Podobnie dzieje się z rodzicami, którzy dokonali aborcji. Część z nich szybko uznaje prawdę o sobie, spowiada się, żałuje, wynagradza za wyrządzone zło, korzysta z zamkniętych rekolekcji, zaczyna kochać i powraca do Boga. To błogosławiona postawa, na którą częściej decydują się kobiety, matki zabitych dzieci. U ojców, którzy doprowadzili do zabicia własnego dziecka, taka radykalna przemiana jest rzadsza. W konsekwencji aborcja staje się początkiem procesu postępującego kryzysu moralnego, duchowego i religijnego danej osoby. Nie da się uciec od konsekwencji zła, które ktoś wyrządza.
MK: W jaki sposób Kościół patrzy na aborcję?
Ks. Marek Dziewiecki – Kościół patrzy na aborcję oczami Boga. To Bóg jest dawcą życia i pierwszym rodzicem każdego człowieka, a my wszyscy jesteśmy Jego ukochanymi dziećmi. To Bóg każde dziecko zna i kocha od momentu poczęcia. To Bóg zawierza dziecko swoim rodzicom i wymaga od nich, by nową osobę, której przekazali życie, przyjęli z miłością i by ją solidnie wychowali. Aborcja w oczach Boga i Kościoła to najbardziej okrutna ze wszystkich form zabijania, bo to zabijanie dziecka przez rodziców, którzy są powołani do chronienia, a nie do śmiertelnego krzywdzenia własnej córki czy własnego syna.
Żyjemy w tak cynicznych czasach, że liberalne środowiska i liberalne media namawiają wręcz rodziców do zabijania własnych dzieci. Jednocześnie te same środowiska i media ubolewają nad odstrzałem dzików i podkreślają, że maciory noszą w swym wnętrzu małe zwierzątka. Kościół nie tylko ostrzega rodziców przed grzechem dzieciobójstwa, ale też z równą stanowczością ostrzega tych, którzy przyczyniają się do śmierci dzieci w fazie rozwoju prenatalnego, nazywając je „zlepkiem komórek” czy stając się płatnymi mordercami, jak to ma miejsce w przypadku ginekologów, którzy zabijają zamiast chronić życie.
MK: Jak wygląda kwestia rozgrzeszenia kobiety, która dokonała aborcji?
Ks. Marek Dziewiecki – To pytanie warto poszerzyć i zapytać o to, jak wygląda kwestia rozgrzeszania rodziców, którzy dokonali aborcji. Za życie dziecka ojciec jest przecież dokładnie tak samo odpowiedzialny, jak matka dziecka. Gdy do spowiedzi przychodzi rodzic, który przyczynił się do zabicia własnego dziecka, to spowiednik powinien pamiętać o oczywistej zasadzie, że przykazania Dekalogu – w tym przykazanie: „Nie zabijaj!” – obowiązują wszystkich ludzi, ale ich naruszenie powoduje za każdym razem indywidualny stopień odpowiedzialności moralnej. Jeśli ojciec czy matka dziecka wyzna, że zdecydował się czy zdecydowała się na aborcję w sposób świadomy i dobrowolny, to zachodzi przypadek morderstwa. Spowiednik odsyła wtedy penitenta do kapłana, który od swojego biskupa otrzymał władzę odpuszczania tak ciężkich grzechów.
Jeśli natomiast w czasie rozmowy ze spowiadającym się rodzicem, który ma na sumieniu aborcję własnego dziecka, okaże się, że dany ojciec czy dana matka w momencie podejmowania decyzji nie miał czy nie miała świadomości, że jest to zabijanie człowieka, to wina moralna jest odpowiednio mniejsza. Jeśli żal i gotowość penitenta do zadośćuczynienia tu i teraz jest szczera, to dany kapłan rozsądza, czy w tym przypadku może od razu udzielić rozgrzeszenia. Podobna sytuacja zmniejszonej winy moralnej ma miejsce wtedy, gdy osoba, która zdecydowała się na aborcję własnego dziecka, działała pod wpływem szantażu czy paraliżującego strachu albo w stanie zaburzeń psychicznych. Warto też pamiętać o tym, że jeżeli na przykład matka dziecka w momencie decydowania się na aborcję nie miała wystarczającej wiedzy na temat tego „zabiegu”, czy też została wprowadzona w błąd, a w konsekwencji subiektywnie przekonana o tym, że aborcja nie jest zabijaniem człowieka, to nie można jej przypisywać śmiertelnego grzechu. Sumienie bowiem – podobnie jak prawo – nie działa wstecz. Obecnym stanem sumienia oceniamy nasze obecne czyny, ale nie czyny przeszłe, jeśli w tamtym czasie nasze sumienie było bez naszej winy wadliwie ukształtowane.
Z księdzem Markiem Dziewieckim rozmawiała Marta Klimczak.
Marta Klimczak/Ostrzegamy.online